- autor: gibo123, 2010-09-12 23:17
-
Wstyd! Hańba! Żenada! Takie słowa najlepiej opisują pierwszą połowę meczu w naszym wykonani. A ta twarz prezesa wyraża więcej niż moje słowa.
Ósma kolejka rozgrywek klasy A szczególnie utkwi w pamięci piłkarzom oraz kibicom z Jarocina. Mecz z Sójkową był popisem nieskuteczności oraz wręcz szkolnych i komicznych błędów w obronie. Gospodarze sprawili nam srogie lanie, jesteśmy pierwszą drużyną w A klasie jaką pokonali. Mało tego Czarni w siedmiu meczach strzelili zaledwie jednego gola, ale to nic poprawili sobie statystykę z Jarocinem któremu strzelili aż cztery bramki tracąc zaledwie jedną. Miejmy nadzieje że te zwycięstwo gospodarzy nie było przypadkiem i zaczną odnosić kolejne bo jak nie to będziemy pośmiewiskiem całej grupy aż do końca rundy.
Pierwsze minuty spotkania nie zapowiadały żadnej niespodzianki Jarocin szybko uzyskał przewagę zmuszając gospodarzy do ciągłej obrony. Częste akcje na bramkę gospodarzy przeważnie kończyły się faulami z jednego z nich padła pierwsza bramka dla nas. W pole karne dośrodkowywał Adam Szczębara a tam najlepiej zachował się Tadeusz Dziechciarz i tak Jarocin wychodzi na prowadzenie. Jednak wraz z tym golem zakończyła się dobra gra Jarocina. Nietypowe ustawienie jakie wymyślił nasz trener mianowicie on sam grał na stoperze zamiast w ataku po piętnastu minutach gry przyniosło nam fatalne konsekwencje. Nietypowe jak na nas rozgrywanie piłki w obronie przyniosło nam trzy stracone bramki. Nie miał bym nic przeciwko rozgrywaniu ale na dużym i równym boisku a nie na stadionie w Nowym Narcie który nie dość ze jest malutki to jeszcze strasznie nierówny. Na takim obiekcie nie da się dokładnie i ze spokojem rozegrać piłki w obronie a tym bardziej w polu karnym. Gdyby nasz były trener Wojciech Niemiec (który ma nie małe doświadczenie) zobaczył że próbujemy rozgrywać piłkę na środku obrony to by nasz wszystkim powybijał. Nie można tak bezsensowe kombinować na obronie to co pokazał nam w pierwszej połowie Jeżu było śmiechu warte. Zamiast pilnować napastników żeby nie strzelili bramki, chodzić za nimi krok w krok to my wzięliśmy się za rozgrywanie piłki. Gramy w takiej lidze w której nie ma miejsca na kombinowanie na obronie tu liczy się ostra gra, piła w przód a nie jakieś zabawy tak właśnie zagraliśmy w drugiej połowie i nie strąciliśmy gola. Trzy bramki dla gospodarzy to po prostu fatalne błędy na obronie oraz brak kogoś kto by mógł pilnować napastnika gospodarzy który w 100% wykorzystał swoje sytuacje w tym jeden prezent od naszego trenera. Nie miał on żadnej opieki biegał sobie po boisku jak chciał jego skuteczność jest godna podziwu jednak nie było by tych bramek gdyby tylko ktoś dokładnie go przykrył a nie zajmował się rozgrywaniem piłki. Jeżeli chodzi o czwartą bramkę to był to prezent od sędziego bocznego który widząc trzech piłkarzy z Sójkowa na spalonym nie podniósł chorągiewki no ale cóż dzięki temu pewnie dostał kielicha wódki ale to akurat mnie nie dziwi bo sam sędzia główny powiedział że musi pomóc gospodarzom. Przed przerwą mogliśmy zmniejszyć rozmiary porażki jednak rzutu karnego nie wykorzystał pewny jak dotąd w takich sytuacjach Michał Szczębara.
Druga połowa to już zupełnie inna gra Jarocina. Na boisku pojawili się Mikołaj Węgliński(obrona), Paweł Małek(pomoc) oraz Krzysiek Siek(napad). Stopera zagrał Dawid Smutek który w tej roli był o niebo lepszy od Jeża. Gra na obronie nie wyglądała już tak efektownie jak w pierwszej połowie ale przede wszystkim była skuteczniejsza. Dobrą zmianę zrobił Paweł Małek który w tym spotkaniu zaprezentował się bardzo dobrze pomimo braku treningów był jednym z lepszych zawodników na boisku chociaż nie potrzebnie z boiska został ściągnięty Mateusz Kania gdyż byli zawodnicy o wiele gorsi od niego. W drugiej połowie uzyskaliśmy znaczną przewagę nad gospodarzami chociaż oni również mieli parę groźnych sytuacji. Obrona Częstochowy w ich wykonaniu przyniosła pozytywny efekt pomimo wielu sytuacji wynik spotkania nie uległ zmianie. Należy jeszcze wspomnieć o drugim nie wykorzystanym karnym, tym razem zimnej krwi nie zachował sam trener Dariusz Jeż.
Na końcu miałem napisać kto zagrał fatalnie jednak było nas tylu że lepiej napisać kto grał dobrze, pomimo tak fatalnej porażki byli tacy przede wszystkim Dawid Smutek który pokazał że będzie z niego świetny stoper jak również pomocnik. Paweł Małek który zagrał świetnie, wywalczył karnego, pomimo braku kondycji zawstydził nie jednego obieganego zawodnika z naszej drużyny. Miejmy nadzieje że Niedzielny mecz to tylko wypadek przy pracy a nie zapowiedz rychłego spadku do B klasy.